Odchodzi papież nowej ewangelizacji

Prowadziłem właśnie lekcje, kiedy zadzwonił telefon. W słuchawce głos redaktora:  Czy możemy poprosić o komentarz do najświeższych wydarzeń w Kościele? – Ale jakich? – odpowiadam. Papież  Benedykt XVI abdykuje – słyszę głos w słuchawce. Skąd ta pewność – pytam. Bo powiedział to sam papież – pada odpowiedź.

Myślę, że owo zaskoczenie stało się udziałem nas wszystkich w poniedziałek – 11 lutego. Jaki był Papież, który właśnie – w tak nietypowy przecież sposób – odchodzi? Zapewne w tych dniach pojawi się sporo analiz, refleksji i podsumowań. Zatem dokładam i swoje parę słów.

Po wyjątkowym pontyfikacie Jana Pawła II, kolegium kardynałów wybrało, stosunkowo szybko, Josepha Ratzingera – kardynała, którego poprzednik darzył wielkim zaufaniem. Przypadła mu rola niełatwa – być papieżem po kimś tak wielkim. Wielu zastanawiało się wówczas, czy po JPII można wymyślić w papiestwie jeszcze coś oryginalnego, czymś zaskoczyć świat.

Benedykt XVI tymczasem obrał – jedyną jak się zdaje słuszną – drogę kontynuacji. W spokoju cechującym intelektualistę, realizował z jednej strony wciąż jeszcze nieukończone reformy Soboru Watykańskiego II, z drugiej próbował iść drogą wytyczoną przez swego poprzednika. Wszystko to w poczuciu wielkiego spokoju, można by powiedzieć nawet nieśmiałości. Można było dostrzec to już w pierwszych papieskich  słowach o prostym robotniku winnicy pańskiej. Okazało się, że ani kolejne „afery” pedofilskie, ani nawet vatileaks, wpadki i nieporozumienia wobec papieskich słów nie powstrzymały Benedykta. Aż do teraz.

Liturgia to nie show

Pierwsze oznaki tego spokoju widać było w podejściu papieża do liturgii. Bardzo dbał o to, aby sprawowana była ona w wielkim skupieniu i zgodnie z rytuałem. Wyrażał to śpiew, pełne powagi skupienie, a nawet dobór szat, które nie raz papiescy ceremoniarze wyciągali z muzeum. Pamiętam zaskoczenie, jak papież w któryś zimny dzień pojawił się na Placu Świętego Piotra w camarro – zimowym nakryciu głowy z przełomu XVII i XVIII wieku. Uśmiechnięty, pogodny, nabierał powagi właśnie, gdy sprawował liturgię. Powrócił do łaciny, widząc w niej uniwersalizm Kościoła i zrezygnował z niemal wszystkich dodatków, które w jakikolwiek sposób wypaczyć by mogły jej ducha. Z prawdziwą determinacją uspakajał wszystkich, którzy z nieskrywanym entuzjazmem reagowali na każde wspomnienie o Janie Pawle II podczas jego beatyfikacji. Nie był to wyraz niezrozumienia dla entuzjazmu tłumu, liczył się tylko duch liturgii. Stąd zdarzało się, że wielotysięczny tłum zamierał w ciszy podczas adoracji czy w dziękczynieniu po Komunii św.

Dialog

Bez wątpienia największym osiągnięciem w kwestii dialogu międzyreligijnego, było stworzenie ordynariatów dla byłych anglikanów, chcących powrócić do jedności z Rzymem. Nie jest prawdą, że Papież był „panzerkardinal” – kościelnym integrystą niezdolnym do dialogu. Był jego twórcą, stwarzając przy tej okazji anglikanom możliwość pozostania przy swojej liturgicznej tradycji. Dostrzegł, że wielu ludzi może być niezadowolonych z tego w jaką stronę idzie ich anglikański Kościół, zwłaszcza w dziedzinie etyki seksualnej, kapłaństwa kobiet czy podejścia do praktykowania homoseksualizmu. Benedykt – niczym Dobry Pasterz – stworzył możliwość powrotu tym, którzy tego chcieli, nie zmuszając jednocześnie do rezygnacji z wielowiekowej tradycji ich własnego Kościoła. Podczas pielgrzymki do swojego rodzinnego kraju, papież mówił m.in. : „Pochodzę z tego kraju i wiem, do jakiej tragedii wielu osób i rodzin doprowadził podział chrześcijaństwa. Jest to jeden z powodów, dla którego zaraz po wyborze na Biskupa Rzymu jako Następca apostoła Piotra wyraziłem mocne postanowienie, że przywrócenie pełnej i widzialnej jedności chrześcijan będzie jednym z priorytetów mojego pontyfikatu. ..(…) Niemcy odgrywają bez wątpienia szczególną rolę w dialogu ekumenicznym. Jesteśmy ojczyzną Reformacji, lecz również jednym z krajów, w których w XX w. został zapoczątkowany ruch ekumeniczny.”

Nowa Ewangelizacja

Czytając przemówienia papieskie, niemal w każdym, zwłaszcza w drugiej części swego pontyfikatu, można znaleźć zbitek tych dwóch słów: „nowa ewangelizacja”. Papież był przekonany, że jedynym ratunkiem dla zlaicyzowanego świata, który zatracił poczucie Boga jest powrót do wiary. Początkowo papież wspominał o tym w kontekście Europy. Jednak z czasem temat nowej ewangelizacji pojawiał się na wszystkich kontynentach świata, aby wreszcie znaleźć swoje zwieńczenie w synodzie poświęconym temu zagadnieniu. Jeśli dodać do tego powołanie Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji (28 czerwca 2010), mającej rangę watykańskiego urzędu i oficjalnie erygowanej na mocy towarzyszącego jej doniosłego dokumentu — motu proprio  o wymownym tytule „Ewangelia zawsze i wszędzie”, otrzymamy pełen obraz wagi tego tematu w nauczaniu Benedykta XVI. We wspomnianym dokumencie papież,  opisawszy stan niepokojącej utraty wiary pod wpływem nowej, współczesnej mentalności, stwierdza, że zachodzi potrzeba zapełnienia tej pustki, co może uczynić jedynie skarb Ewangelii: „…dosyć szybko zauważono, że kiedy człowiek chce być wyłącznym twórcą własnej natury i przeznaczenia, pozbawia się tego, co stanowi fundament wszystkich rzeczy, a w jego wnętrzu powstaje pustynia”. Panaceum na ową pustynię papież upatrywał właśnie w powrocie do ewangelicznych korzeni, w duchu zaufania do Kościoła., który jak przekonywał ojców synodalnych „istnieje dla ewangelizowania. Wierni poleceniu Pana Jezusa Chrystusa Jego uczniowie poszli na cały świat, aby głosić Dobrą Nowinę, zakładając wszędzie wspólnoty chrześcijańskie. Z czasem stały się one Kościołami dobrze zorganizowanymi, z wieloma wiernymi. (…) Także w naszych czasach – kontynuował papież – Duch Święty rozbudził w Kościele nowy powiew, by głosić Dobrą Nowinę, dynamizm duchowy i duszpasterski, który znalazł swój wyraz powszechniejszy i swój najbardziej autorytatywny impuls w II Soborze Watykańskim. Taka odnowiona dynamika ewangelizacji wywołuje korzystny wpływ na dwie szczególne „gałęzie”, które się z niej rozwijają – to znaczy z jednej strony „misio ad gentes”,  czyli głoszenie Ewangelii tym, którzy jeszcze nie znają Jezusa Chrystusa i Jego orędzia zbawienia, z drugiej zaś strony nową ewangelizację skierowaną zasadniczo do osób, które chociaż zostały ochrzczone, oddaliły się od Kościoła i żyją bez odnoszenia się do praktyki chrześcijańskiej.”

Pałeczka sztafety kolejnych papieży, którzy prowadzili Kościół przez fale dziejów świata, zostanie wkrótce przekazana 266 następcy Piotra. Kimkolwiek będzie, stanie przed olbrzymimi wyzwaniami. Jako ludzie wierzący, jesteśmy przekonani, że wybór – jakikolwiek by nie był – będzie dla Kościoła dobry. W dodatku – rzecz bez precedensu – nowy papież wspierany będzie modlitwą swego poprzednika, płynącą do Boga z zacisza watykańskiego, kontemplacyjnego klasztoru.