Dziewczyna z czatu

Bezwstydna, zasługująca na potępienie i pozbawiona kręgosłupa moralnego czy zwykła dziewczyna jak każda inna? A może jest nią twoja koleżanka lub siostra? W rzeczywistości szara myszka w długiej spódnicy i golfie, w wirtualnym świecie – piękna i seksowna bogini. Ona – dziewczyna z czatu.

– Kokosów z tego nie ma, bo nie chcę się rozbierać – to słowa Leny, która spróbowała pracy w portalu erotycznym. – Koleżanka, która pracuje po kilka godzin pięć dni w tygodniu za zeszły miesiąc dostała ponad 3 tysiące złotych na rękę. Za ściąganie bluzki i uśmiechanie się do kamery. Bo nie ma skrupułów.

Niewinny początek

Wszystko zaczęło się od znalezionego w Internecie ogłoszenia. Lena, najlepsza na roku studentka prestiżowej polskiej uczelni, szukała pracy. Na studiach wszystko szło gładko, w domu trochę gorzej, bo od czasu do czasu brakowało pieniędzy. Znalezienie dorywczej pracy wydawało się być dobrym rozwiązaniem i pomysłem na finansowe odciążenie rodziców.

– Myślałam, że mam coś w sam raz dla siebie. Firma komputerowa poszukiwała studentek do prowadzenia konwersacji z zagranicznymi klientami. Sprawdziłam potencjalnego pracodawcę w Internecie. Wyglądało na to, że będę mieć do czynienia ze sprzedawaniem usług tej firmy, jak na przykład zakładanie bramek smsowych na stronach www czy pisanie oprogramowania. Nawet w czasie rozmowy kwalifikacyjnej, która odbywała się w apartamencie w centrum wielkiego miasta nie powiedziano mi, o co tu tak naprawdę chodzi. Do głowy by mi nie przyszło… – wspomina Lena.

Tak właśnie wygląda rekrutacja do portali erotycznych. Nie trzeba spełnić wielu warunków, aby dostać pracę. Jedynymi wymaganiami pracodawców są komunikatywny angielski, miła aparycja, znajomość Internetu i podstawy obsługi komputera. Pożądana umiejętność zrobienia sobie ładnego makijażu oraz wiek – preferowana kategoria to 18-30. Firmy zapewniają elastyczny grafik, tak ważny dla młodych dziewczyn, którym nie marzy się jeszcze rozpoczęcie harówki na pełen etat. Można przyjść na dniówkę, nockę, przed południem lub po południu. Wystarczy wyrobić określoną liczbę godzin w tygodniu. Płacą też nieźle.

Cute_Lena on-line

– Pracuję, jeśli w ogóle można to nazwać pracą, na umowę-zlecenie. Ciekawe, co firma napisze w formularzu do rozliczenia z Urzędem Skarbowym w przyszłym roku… – myśli dziewczyna.

W portalach erotycznych nie ma stawki godzinowej. Zasada jest jasna: za długie godziny rozmów na tzw. czacie ogólnym, kiedy to dziewczynę mogą zobaczyć wszyscy użytkownicy, ona natomiast nikogo, nie dostaje ani grosza. Dopiero wtedy, gdy użytkownik czatu zdecyduje się na tzw. rozmowę prywatną ma ją „na wyłączność”, bo jest widoczna tylko dla niego. Za każdą minutę takiej rozmowy firmy płacą od 80 gr do złotówki. Rachunek jest prosty – za godzinę można mieć aż 60 zł. – Niestety, nikt nie chce rozmawiać o literaturze i jeszcze za to płacić – opowiada dziewczyna. Mechanizm wynagradzania w takim serwisie jest prosty do bólu: im więcej pokażesz, tym więcej zarobisz. Cute_Lena (ang. słodka Lena) ma swoje konto na trzech zagranicznych portalach erotycznych. Kiedy wchodzi na czat, wszyscy użytkownicy mogą ją zobaczyć przez kamerę internetową. Jak się nietrudno domyślić, klientami czatów są w zdecydowanej większości mężczyźni. I nie przychodzą tam po to, aby pogadać o pogodzie czy nawet o samochodach.

– Najbardziej szokujący był dla mnie pierwszy dzień. Menadżerka powiedziała mi, o jaką pracę tak naprawdę chodzi. Nie kryłam swojego zdziwienia, ale ona nie była zaskoczona ani trochę, bo pewnie wszystkim wciskają kłamstwa o sprzedawaniu oprogramowania i bramek smsowych na strony www… Zgodziłam się właściwie z ciekawości. Założyła mi konta i wymyśliła mój nowy życiorys, bo nie można podawać absolutnie żadnych prawdziwych informacji. I się zaczęło. Zaprowadziła mnie do wymalowanego na czerwono pokoju i pokazała moje stanowisko pracy: sofa ze skóry, komputer, dobra kamera, instrukcja obsługi sprzętów i zasady zachowania w czasie pracy, np. dużo uśmiechów, żadnych golfów, częste zbliżenia z kamery. Gdy się zalogowałam na czat na początku byłam zbulwersowana tekstami w stylu show your breasts (ang. pokaż piersi) czy stand up and show your ass (ang. wstań i pokaż swój tyłek). Potem zaczęłam je ignorować. Nie zwracałam uwagi, gdy ktoś mówił, że wszystkie dziewczyny się rozbierają. Wierzyłam, że jest inaczej, bo powiedziano mi, że będę na czatach typu no nude (ang. bez nagości). Ufałam w to do czasu. Pewnego dnia miałam problem z komputerem. Poszłam poprosić koleżankę o pomoc. Zapukałam i weszłam do jej pokoju. Siedziała nago przed kamerą. Nawet się nie zawstydziła.

Najpopularniejsze tanie dziewice

Czy praca na czacie erotycznym jest upokarzająca? – Jest, bez wątpienia. Czułam się jak tania panienka na raz, kiedy napisał do mnie jeden podstarzały pan, że dziś jest na mnie wyjątkowo korzystna oferta. Tak, byłam w promocji. Ja, moje ciało i dusza. Tańsze od innych – wspomina Lena i kontynuuje: – Menadżerka tłumaczyła, że tak jest zawsze, gdy ktoś zaczyna. Korzystna cena za minutę rozmowy ma pomóc w zdobyciu stałych klientów. To nie tylko upokarzające, ale też krzywdząc dla kobiet w ogóle, bo później, w normalnym, codziennym życiu mężczyźni traktują je jak przedmioty do zaspokajania swoich żądz. Bo tak się nauczyli. Bo ja ich tak nauczyłam – dodaje smutno. Nie pociesza nawet to, że Cute_Lena jest popularniejsza od innych dziewczyn. Ma ładne rysy twarzy, zgrabną figurę i bardzo serdeczny, szczery uśmiech. – Jeden facet powiedział mi kiedyś, że widać, że dobry ze mnie dzieciak i że na czole mam wypisane, że jestem dziewicą. Podobno ta niewinność pociąga i sprawia, że za każdym razem jest w moim czatowym pokoju około 20 mężczyzn – tłumaczy.

Dziewczyna z sąsiedztwa

Najbardziej upokarzająca jest sytuacja, kiedy znajomi, rodzina dowiadują się, na czym polega ta dobrze płatna, nie męcząca praca w biurze. Aby zminimalizować ryzyko takich sytuacji, komputery z polskim adresem IP nie mają dostępu do niektórych erotycznych zagranicznych stron. Nie zmienia to faktu, że jakiś strach jest stałym, nieodłącznym elementem tej pracy: – Kiedyś na ogólnym czacie ktoś zaczął pisać po polsku, że mnie zna i wie, gdzie mieszkam. Serce podskoczyło mi do gardła, ale udałam, że nie rozumiem, o co chodzi. Speak English (ang. Mów po angielsku) powiedziałam, ale rozmówca drążył dalej. Pisał, że zna wystrój tego studia, że wie, że pracują w nim Polki. Wydało mi się to bardzo prawdopodobne, bo na ścianie wisiał charakterystyczny, choć obrzydliwy wielki motyl, którego było widać na obrazie z kamery. Przestraszyłam się, ale uparcie twierdziłam, że nie rozumiem, co do mnie mówi. Chyba mu się znudziło, bo sobie poszedł. Ale co by było, gdyby faktycznie był moim dobrym kumplem z dzieciństwa… – denerwuje się Lena. – A czego najbardziej żałuję? Że na rozmowę kwalifikacyjną poszłam z medalikiem z Matką Boską na szyi. Kiepskie świadectwo wiary zadeklarowanej katoliczki… – dodaje.

Bambi

– Nigdy się nie rozebrałam i tego nie zrobię. Dlatego zarabiam, w przeliczeniu na stawkę godzinową, mniej niż na kasie w pierwszym lepszym supermarkecie. Czasem ktoś zdecyduje się na prywatną rozmowę o niczym, ale to raczej rzadkość. Wszyscy chcą jednego. Pamiętam jak kiedyś wyświetliło mi się okienko do prywatnej rozmowy i przez kamerę zobaczyłam kompletnie nagiego faceta leżącego na łóżku. Liczył na to, że wyskoczę ze swoich ubrań, a on spełni swoje fantazje. Odmówiłam. Potem napisał mi, że jestem słodka, ale głupiutka, bo z moją urodą i naturalnym, sympatycznym uśmiechem, mogłabym zarabiać kokosy. Przezwał mnie Bambi. Słodka, piękna, ale głupio nieśmiała.