Jak znaleźć szczęście?

W moich codziennych zmaganiach z rzeczywistością, w trakcie walki o moje właściwe miejsce w społeczeństwie, zapominam właściwie, jaki jest mój cel bycia tutaj? Przecież w tym wszystkim nie chodzi o pieniądze, czy władzę, a o szczęscie. Więc jak je znaleźć? jak żyć pełnią możliwości i wykorzystać swój potencjał?

„Kto decyduje, czy będziesz szczęśliwy, czy nie?- Ty!”

Ponieważ dzisiaj mam paskudny dzień i okropnie się czuję, postanowiłem napisać o szczęściu. Łatwo jest pisać o czymś, gdy się tego pragnie, bo przepełnia to myśli i wnika w najgłębsze zakamarki podświadomości, więc zdania same płyną.

Przypomina mi się historia człowieka, który zawsze był w świetnym nastroju. Pytany o zdrowie, zawsze odpowiadał „ Świetnie, dziękuję. Nie mogłoby być lepiej„. Nigdy nie widziano go w złym humorze. Wprost przeciwnie. Sypał dowcipami jak z rękawa, tryskał radością i zdrowiem.

Człowiek ten był uwielbiany przez swoją rodzinę i znajomych, bo wprowadzał wokół siebie promienny, radosny nastrój. Tworzyła się w jego towarzystwie, niewidzialna, lecz odczuwalna atmosfera szczęścia i spokoju. Był on niezwykłym magnesem na szczęście. W swoim długim życiu osiągnął bardzo dużo. Miał wspaniałą żonę, zdrowe, szczęśliwe dzieci i mądre wnuki. Choć był grubo po siedemdziesiątce, ciągle czynnie uprawiał sport, biegał, pływał i grywał w szachy. W swoim ogrodzie, uprawiał warzywa, a w sadzie miał wiele rodzajów drzew owocowych. Co roku wyjeżdżał z żoną na wczasy, zawsze w inne miejsce.

Pewnego dnia, ktoś z sąsiadów poprosił go o zdradzenie jego tajemnicy, która sprawia, że jest taki szczęśliwy.

Roześmiał się wtedy głośno i rzekł:

Nie widzę w tym żadnej tajemnicy. W rzeczywistości, moje podejście jest proste, jak budowa cepa

Więc, jak pan to robi?”

Po prostu, kiedy wstaję rano„, powiedział, „mogę wybrać jedną z dwóch możliwości: być szczęśliwym, albo narzekać i szukać powodów do bycia przygnębionym. A ponieważ, wolę czerpać radość z życia, wybieram zawsze pierwszą opcję.”

Odpowiedział i zaprosił sąsiada na szklaneczkę wina z własnych owoców.

Ponieważ, witał każdy dzień z uśmiechem i radością, otrzymywał ją od otoczenia z powrotem. W jego przypadku zadziałało prawo przyciągania, wielki sekret, o którym powstało wiele książek, filmów i szkoleń. Prawo to sprawia, że osoby, które postępują podobnie do starszego pana z historii powyżej, czerpią z życia olbrzymie ilości szczęścia, radości i harmonii.

Wiele osób robi olbrzymie pieniądze, opierając swój biznes właśnie na tym prostym, a właściwie, dziecinnie prostym mechanizmie. Polega on właściwie na tym, że, to myśli kierunkują nasze działania i, ażeby zmienić nasze życie, należy zmienić nasze myśli. Przychodzi mi na myśl cytat z T.Harva Ekera:

To czego nie widać, wpływa na to, co widać. To co pod spodem tworzy to, co na ziemi”

Większość mówców motywacyjnych, nauczycieli asertywności, opiera się tym samym mechanizmie, który pcha tyle osób do religii. Na mechanizmie, który pozwala ludziom uwierzyć w siebie i w swoje siły. Ta wewnętrzna siła jest w każdym z nas, a ci ludzie pomagają nam jedynie ją wydostać.

Abraham Lincoln powiedział, że sam decydujesz o tym, jak bardzo chcesz być szczęśliwy. Wydaje się, że nie ma nic łatwiejszego od wstania rano w optymistycznym nastroju i z radością powitać nowy dzień. Jednak, zastanówmy się, jak często, sami sobie stwarzamy dziwne problemy, powody, aby się zamartwiać i wpadać w zły nastrój.

Wystarczy wstać rano i powiedzieć:

Cholera, znowu zły jestem.Trzeba iść dotej głupiej roboty. Mam już tego dość

a na pewno, Twoje życzenie się spełni. Twoja podświadomość wysłucha Cię i zrobi wszystko, żebyś tylko nie czuł się dobrze.

Z drugiej strony, wystarczy powiedzieć: „ co za piękny dzień! Jak wspaniale się czuję! Wszystko mi się dzisiaj uda!”, aby wprowadzić się w doskonały nastrój i z radością powitać nowe wyzwania.

Łatwo tak mówić, gdy wszystko się układa. Jednak, są trudności, które sami sobie stwarzamy. Mark Twain powiedział, że miał w życiu wiele problemów, ale 80% z nich nigdy się nie wydarzyło- siedziały w jego głowie. Myślę, że miał ogromną rację. Przecież, wielokrotnie, łapię się na wymyślaniu barier, ograniczeń, sytuacji, które, nie miały miejsca, a jedynie zaśmiecają mi umysł, tworząc niepotrzebne zmartwienia i obawy.

Pojawiają się w życiu jednak problemy, nad którymi nie możemy zapanować. Tutaj jednak pojawia się myśl, czy ci ludzie, którzy żyją pełnią szczęścia, załamują się w takich chwilach? Odpowiedź brzmi: NIE. Oni potrafią wyciągnąć naukę i pozytywne lekcje z tego doświadczenia i idą dalej. Tworzy to wokół nich aurę zwycięstwa, ale i powierzchowności, bo innym wydaje się, że są obojętni, nieczuli.

W poszukiwaniu szczęścia, warto naśladować dzieci. One wydają się ciągle szczęśliwe, beztroskie. Ich życie to zabawa, koledzy i koleżanki i radość. Radość z bycia ze znajomymi, radość z wyjścia na lody, radość z pogody i niepogody. Dzieci cieszą się z wszystkiego.

Ja też byłem dzieckiem i pamiętam taki świat. Radość z pójścia do szkoły, bo mogłem się uczyć i spotkać kolegów. Graliśmy w piłkę, biegaliśmy, kradliśmy orzechy i jabłka, Bawiliśmy się w strzelanego, uciekaliśmy przed dziewczynami na dyskotekach. Mieliśmy tyle energii i zapału do wszystkiego.

Kłótnie trwały 3 minuty, bo zaraz szliśmy grać w piłkę i się zapominało.

Cieszyliśmy się z zimy, bo wtedy, bawiliśmy się w śniegu. Lepiliśmy bałwany i jeździliśmy rowerami po zamarzniętym stawie. Poza tym, były ferie, więc znowu się cieszyliśmy.

Cieszyłem się z czasu spędzonego z rodzicami. Gdy byliśmy mniejsi, tata czytał nam baśnie wieczorem. Cieszyłem się cały dzień, bo wiedziałem, że wieczorem będziemy czytać. Cieszyłem się, gdy podrosłem i mogłem czytać je sam.

Co się porobiło? Co się popsuło po drodze, że teraz mam zmartwienia? Dlaczego martwię się o pracę, pieniądze? Po co mi pracować po 20 godzin na dobę? Po co mi martwić się o pogodę, zepsute auto? Dlaczego muszę się martwić, co powiedzą o mnie inni, co sobie pomyślą? Dlaczego nie mogę biegać i śpiewać, gdy tylko mam na to ochotę? Dlaczego nie mogę być wolny? Po co te wszystkie nakazy? Dlaczego mam się martwić tym, że kolejny złodziej z Wiejskiej okradł nasz kraj na miliony złotych? Jaki to ma sens?

Jako dorosły, muszę wymyślać sobie problemy. Muszę być poważny, stanowczy, zorganizowany, kompetentny, kulturalny, miły. Muszę zabiegać o układy z władzą, ludźmi wpływowymi, aby było mi lepiej. Ale, czy naprawdę o to mi chodzi? Wątpię. To powoduje stres i niepotrzebne nerwy.

Jak miło by było obudzić się rano i nastawić się optymistycznie. Oj, jak fajnie by było napełnić umysł radosnymi myślami. Mówić sobie, że czekają mnie tylko dobre rzeczy i nic złego nie może się stać.

No to może rano, gdy się obudzę, poleżę sobie chwilę? Porozmyślam o pięknych rzeczach, które się wydarzą, o spotkaniach ze znajomymi, o meczu piłki o drugiej? Może, znajdę listę rzeczy, za które lubię siebie i lubię ze sobą przebywać? Może, uda mi się wymyśleć coś, co mogę ofiarować innym i sprawić, by ich życie też było lepsze?

Może, więc wstanę z łóżka śpiewając „ What a beautiful morning?” i z entuzjazmem zrobię pięćdziesiąt pompek?

Może, przy śniadaniu, będę powtarzał sobie: „ To będzie piękny dzień. Wiem, że uda mi się przeżyć go najlepiej jak umiem„?

Przecież, każdy zły dzień to strata jednego, który mógłby być piękny, a może nawet najpiękniejszy w życiu? Chyba warto robić to co dobre, i co sprawia przyjemność, zamiast zamartwiać się i szukać haczyków?

Więc, wstanę jutro i przeżyję ten dzień pozytywnie, radośnie, a potem następny i następny i tak już pozostanie, bo nie mam czasu na zamartwianie.