Gdy życie człowieka przeliczają na pieniądze…

„Negocjator” to książka o zajęciu, które dla zwykłych ludzi niemal nie istnieje. A nawet jeśli, to znamy je z sensacyjnych filmów. Jak się okazuje ich kinowy obraz zwykle ma mało wspólnego z rzeczywistością.

Porwania ludzi. Słyszy się czasem, że ktoś kogoś porwał, ale jest to przecież daleka rzeczywistość. Przeciętny Kowalski nie zastanawia się specjalnie nad tym, czy jego dziecko lub żona mogą paść ofiarami porwania. Nic dziwnego – w naszej szerokości geograficznej to istna rzadkość.

Książka Negocjator” Bena Lopeza wydana w minione wakacje przez wydawnictwo Znak rzuca bez wątpienia wiele światła najpierw na sam dramat porwań. Ukazuje zatem tragedię ludzi niepewnych losu swoich bliskich. Mało kto zdaje sobie sprawy, do jakiej ilości porwań dochodzi każdego roku, a co za tym idzie do jakiej ilości dramatów dochodzi niemal każdego dnia.

„Negocjator” ukazuje jednak przede wszystkim niełatwą pracę negocjatora – człowieka, który musi – oprócz pomocy rodzinie ofiary – wyciągnąć przede wszystkim człowieka z opresji. Kogoś, kto właściwie nie może już polegać na sobie, ale na bliskich, ich mniejszych lub większych pieniądzach przekazywanych jako okup i na kunszcie negocjatora.

Negocjator musi być zatem psychiatrą, psychologiem, znawcą duszy porywacza. Musi być wreszcie… handlarzem. Okazuje się bowiem, że porywaczom nie chodzi bowiem zazwyczaj o zabicie zakładnika, ale o zgarnięcie stosunkowo dużego okupu. Tym sposobem „Negocjator” to również książka o tych jedynych w swoim rodzaju sytuacjach, gdy życie człowieka – zazwyczaj bezcenne – zostaje najpierw wycenione, potem wytargowane, a wreszcie… odkupione.