Lumpeksy – tania alternatywa dla markowych butików

Kilkaset złotych za markowy płaszcz, którego odpowiednik można kupić za kilkadziesiąt to dla większości zupełnie zbędny koszt. Jednakże w ostatnich latach pojawiła się całkiem niezła alternatywa dla drogich firmowych butików – lumpeksy.

 

Tanio, ale czy dobrze?

Lumpeksy, sklepy z odzieżą z drugiej ręki, czy jakkolwiek inaczej je nazwiemy to często ogromna ilość niezbyt ciekawych ubrań, jednakże niejedna znająca się na modzie kobieta potrafi pośród nich znaleźć prawdziwe perełki. Niedostępne w „przystępnych cenach” ubrania z metką, na której widnieje Ralph Luren, Tommy Hilfiger albo Pierre Cardin, w sklepach z tanią odzieżą można dostać za 50 czy 20 złotych, a zdarza się, że nawet za złotówkę. Wiele kobiet, które nie zdecydowały się do tej pory na zakupy w tego typu sklepach jest zdania, że używana odzież jest zniszczona i nie nadaje się zupełnie do noszenia. Okazuje się jednak, że tak wcale nie musi być. Niejednokrotnie prawdziwe szperaczki wynajdują ubrania z firmowymi metkami, które trafiają do lumpeksów prosto ze sklepów. Dzięki czemu nowy firmowy ciuch kosztuje tyle co jego chińska podróbka.

 

Gdzie szukać, by się opłacało?

Sklepy z używaną odzieżą to prawdziwy hit zarówno w dużych jak i małych miejscowościach. Jednakże jest pewna różnica w podejściu do klienta jeśli porównamy duże miasto z małym miasteczkiem. W dużych aglomeracjach miejskich sklepy z tanią odzieżą postawiły na stosunkowo wysokie ceny. Oczywiście ubrania tam kupione są i tak znacznie tańsze niż te znajdujące się na wieszakach w butikach, ale bardzo często znacznie bardziej opłaca się wyjechać do mniejszej miejscowości, aby zrobić tanie zakupy. Małe miasteczka charakteryzują się często wysokim bezrobociem i niskimi dochodami, co zmusza mieszkające tam kobiety do robienia zakupów odzieżowych w lumpeksach. Dzięki nim mają fajne ubrania za niską cenę, a sklepy z używaną odzieżą muszą postawić nie na cenę, ale na ilość. Taki stan rzeczy sprawia, że także wielkomiejskim modnisiom często opłaca się taka wyprawa na peryferie.

 

Bartosz Nowakowski